Wczoraj u Moniki Olejnik, Nelly Rokita dała czadu . Dała na tyle, że nawet partyjni koledzy nie mieli szans przekonać dziennikarzy, że nie miała na myśli tego , co mówiła.
Cudownie ubrała to w słowa posłanka Szczypińska, mówiąc, że: (Nelly Rokita - przyp. PvS) na pewno nie miała nic złego na myśli, tylko prawdopodobnie miała słabszy dzień.
Z kolei poseł Piecha stwierdził delikatnie, że jego koleżanka nie do końca rozumie zawiłości procedury in vitro..
Najgorsze jest jednak to, że Nelly musiał mieć od wczoraj rozładowaną baterię w komórce i nikt nie miał możliwości kazać jej zostać w domu. Więc przyszła do Sejmu. I pociągnieta za język, znów popłynęła .. Rozwinęła wątek bezpłodności jako nie kwalifikującej się do miana choroby. Żeby było jaśniej, użyła analogi, ze to tak samo , jakby chorobą nazwać krzywy nos i kazać to sobie leczyć , bo , ów powoduje dyskomfort psychiczny...
Co jeszcze wymyśli żona Pana Jana ? Czekajmy cierpliwie na "Nelly 3- Rewolucje :D:D:D"