Najpierw była Katarynagate. Tydzień bicia piany na temat tak nieistotny, że już nikt o tym nie pamięta.
Teraz znowu świat się skończył, bo Pani Walentynowicz w jakiejś nic nie ważącej inicjatywie wyczuła zamach na jej godność osobistą.
Pomijam proste, statystyczne fakty, że prawdopodobieństwo, iż 1maud i Maryla chciały na tym ukręcić jakieś lody jest bliskie zeru, a to że Pani Anna dostrzeże w tym spisek było pewniejsze niż to , że jutro też wstanie dzień, bo człowiek przestający na codzień z Panami Gwiazdą i Wyszkowskim, nawet w bilecie autobusowym dostrzeże zamach na siebie.
Ale histeria wokół tego jest po prostu kuriozalna - z nadgorliwości dwóch pań blogerek i dziwactw zasłużonej, starszej Pani robicie największą web-aferę ostatnich lat.
Coś w temacie napisał już każdy (nawet ja).
Cezary Krysztopa, zamiast trwać w kpiarstwie, nagle wdaje się w grobowo poważne rozważania natury egzystencjonalnej.
Krzysztof Leski nawet między półkami hipermarketu próbuje rozgryźć moralną naturę wypadków.
A Igor Janke (sorry, ale to już zakrawa na kompleks boga) postanowił nawet powołać komisję śledczą (sic !!!).
Czemu poprzestawać na półśrodkach - zgłoście sprawę do prokuratury. Zwołajcie wiec poparcia dla Pani Walentynowicz i czuwjcie nocą pod jej oknem. Zwróćcie się do IPN o zlustrowanie 1maud i Maryli, niech dr. Cenckiewicz obnaży, w kolejnej hitowej publikacji, ubecką przeszłość blogerek.
W tym szaleństwie drzemie jeszcze ogromny potencjał.